Newsletter SCF News
Dołącz do 7000 odbiorców!

[WYWIAD] Andrzej Cieślik, Lavard: pomagajmy sobie w kryzysie, a na szacowanie strat jeszcze poczekajmy

W naszym wypadku to nie jest kwestia czy będą straty, tylko w jakiej wysokości. Od tego będzie zależało jak długo będziemy je odrabiać, dochodzić do normalności. Nasz plan restrukturyzacyjny zakłada, że w wariancie optymistycznym będzie to dwa lata, a w wariancie pesymistycznym cztery lata – mówi w rozmowie z redakcją retailnet.pl / SCF News Andrzej Cieślik, Doradca Zarządu Polskie Sklepy Odzieżowe Sp. z o.o. (d.Lavard).

Minęły 3 miesiące od naszej ostatniej rozmowy. Jak Pan ocenia obecną sytuację w branży?

W samym handlu zadziało się niewiele dobrego. Decyzje administracyjne wprowadzające zakaz handlu, oznaczały że w okresie listopad-styczeń, handlowaliśmy przez 1/3 dni, więc jeśli każdy popatrzy na swój rachunek wyników to wynagrodzenia i niezbędne do pokrycia koszty stałe stanowią w zależności od firmy 20-30 proc. Dodatkowo w przypadku naszego asortymentu brak imprez okolicznościowych i home office spowodowały, że ilościowo grudzień do grudnia, sprzedaliśmy 21,5 proc. garniturów. Prowadząc sprzedaż komplementarną, ucierpiał również popyt na asortyment uzupełniający (muszki, krawaty, paski, buty eleganckie, koszule itp) gdzie sprzedaliśmy 30-50 proc.

R E K L A M A

Zdradza Pan wrażliwe dane w zakresie sprzedaży Polskich Sklepów Odzieżowych. Nie obawia się Pan, że będzie miało to swoje konsekwencje?

Czas kryzysu to czas gdzie wartościowi ludzie jednoczą siły, pomagają sobie. Dziś z większością naszej konkurencji otwarcie rozmawiamy. Dzięki większej ilości informacji łatwiej jest podejmować decyzje biznesowe. Wiemy, którzy wynajmujący jak się wobec nas zachowywali, czy byli szczerzy w rozmowach. Wracając do asortymentu, to mamy to szczęście, że mamy linię damską Lavard Woman i jesteśmy producentem okryć, więc mamy asortyment, którym mogliśmy choć w części odrobić spadki w innych asortymentach. Gdyby nie było spadków w garniturach, to w grudniu cieszylibyśmy się z dwucyfrowych wzrostów procentowych.

Jak Pan ocenia współpracę wynajmujących z podmiotem będącym w sanacji?

Przy tej wielkości sieci działa statystyka i bywa różnie. Mógłbym wypowiedzieć się w superlatywach jak i przytoczyć negocjacje, które co do formy nie powinny mieć miejsca. Poszliśmy tą drogą aby ograniczyć do minimum ryzyko prawne, ryzyko sporów sądowych, ale nie do wszyscy wynajmujący to rozumieją. Bywa tak, że proponujemy zmianę warunków, nie otrzymujemy zgody, ale gdy w nasze miejsce pojawił się inny podmiot, to takie warunki otrzyma, czy to nie kuriozum? Często wynajmujący zasłaniają się klauzulami umów bankowych, to potwierdzam, że jest to też nasz problem, ale tylko pośrednio. Bo z bankiem trzeba rozmawiać, aby dostosować zapisy z przeszłości do rzeczywistości. My też mamy bank finansujący i rozmowy o tym, jakie mamy warianty rozwiązań, neutralizujące stan pandemii, prowadziliśmy od końca kwietnia , czyli dziesięć miesięcy. Nasz partner wie, co, jak i dlaczego robimy i dotychczas uważamy tę współpracę za bardzo dobrą.

Czy nie jest tak, że wynajmujący mają „pistolet przy skroni” w postaci zgody na odstąpienia od umów najmu?

Oczywiście nie jest to komfortowe, ale staramy się rozmawiać tłumaczyć, uprzedzać nasze działania. Wynajmujący nie są w istotnie bardziej komfortowej sytuacji, dlatego my też staramy  się dać coś od siebie. Wynajmujący otrzymują propozycję, że w związku z tym że udało nam się osiągnąć porozumienie w określonych lokalizacjach, to chętnie obejmiemy powierzchnię gdzie nas nie ma, choć oczywiście przy dzisiejszych warunkach w perspektywie krótkoterminowej, ale to zawsze może w przyszłości się zmienić. Są wynajmujący, którzy komunikują, że nie zmienią warunków najmu, bo będą działać „na szkodę Spółki”, czy to w domyśle oznacza, że Zarząd PSO może działać  na szkodę swoje Spółki. Szczerze powiem, że taka komunikacja jest skrajnie nieprzemyślana.

No właśnie, czy to jest już moment, aby szacować straty?

Pierwszy tydzień sprzedaży w lutym był ciekawy. Można stwierdzić, że dyskusje na temat otwarcia branży gastronomicznej sprawiły, że klient mimo, że nie zdecydowany na zakup, robił rekonesans, wiemy to od naszych pracowników. Jeśli w marcu i kwietniu nie będzie zakazu handlu i pojawią się choć hipotetyczne daty otwierania branż, to odbudowa popytu nastąpi szybciej. Więc z szacowaniem strat poczekajmy jeszcze. W naszym wypadku to nie jest kwestia czy będą straty tylko w jakiej wysokości. Od tego będzie zależało jak długo będziemy je odrabiać, dochodzić do normalności. Nasz plan restrukturyzacyjny zakłada, że w wariancie optymistycznym będzie to dwa lata, a w wariancie pesymistycznym cztery lata.

Rozmawiał: Łukasz Izakowski