Po dwóch latach rollercostera i stresujących sytuacji interesuje nas tylko formuła umów pop-up. Rozwój sprzedaży internetowej zmienił układ sił i zmienił zasady gry. Zakładam, że będziemy w stanie kontynuować podpisywanie umów pop-upowych, ale jeżeli galerie handlowe nie zgodzą się na nasze warunki, to też nic się nie stanie jeśli będziemy mieli mniejszą sieć stacjonarną. Nawet w momencie redukcji sieci stacjonarnej, jesteśmy w stanie nadrobić te utracone obroty w internecie – mówi w rozmowie z Retailnet Jakub Chwesiuk, Prezes Zarządu Bialcon.
Jak funkcjonuje sieć Bialcon po dwóch latach pandemii? Jak przetrwaliście ten trudny czas?
Dużo się działo i nadal się dzieje, bo tak naprawdę pandemia była jednym z problemów, a teraz pojawił się kolejny czyli wojna na Ukrainie. Wraz z jej wybuchem w lutym od razu odnotowaliśmy znaczny spadek obrotów. To oznacza, że każdorazowa sytuacja kryzysowa, niepewność na rynku wiąże się z odkładaniem zakupów przez klientów, a to od razu widać w działalności sklepów. Natomiast jeżeli chodzi o samą pandemię, to my poradziliśmy sobie dość dobrze, dlatego że już przed pandemią mocno zmieniliśmy zasady współpracy z galeriami handlowymi. Nasze sklepy funkcjonowały i funkcjonują głównie w ramach formuły pop-upowej, czyli są to sklepy działające na umowach tymczasowych albo na umowach krótkookresowych. Bardzo często, w ramach tych umów, pracujemy na czynsz od obrotu. Dzięki temu ryzyko jest rozłożone bardziej symetryczne, czyli w momencie, kiedy galerie były zamknięte albo obroty dramatycznie spadały, ze względu na właśnie takie sytuacje globalne, to to nie było dla nas aż tak dotkliwe. Ryzyka się rozkładały. W trakcie pandemii nie dochodziło z naszej strony do gwałtownych ruchów. Zamknęliśmy jedynie 2, 3 sklepy. Aktualnie działa blisko 100 salonów w tym 14 sklepów własnych, około 10 franczyzowych i około 80 partnerskich, multibrandowych.
Które z nich radziły/radzą sobie najlepiej?
W trakcie pandemii najmniejsze trudności i najmniejszy spadek obrotów, oczywiście poza internetem, obserwowaliśmy w kanale sklepów partnerskich i multibrandowych. Wynika to z tego, że sieć partnerska, to głównie sklepy zlokalizowane przy ulicach, które z obostrzeniami i limitami, ale nawet podczas lockdownów mogły działać. Natomiast nie mamy pełnego obrazu w kwestii sklepów outletowych, gdyż jesteśmy obecni jedynie w czterech tego typu projektach, a ten rynek jest dużo szerszy. Nie wiem na ile w dłuższym okresie, dalej to będzie dla nas wartościowa formuła, dlatego że jednak zawsze traktowaliśmy outlety jako kanał do sprzedaży stocków. Nie ukrywam, że w tej chwili renegocjujemy umowy w trzech outletach i może być tak, że nie dojdziemy tutaj do porozumienia. Podsumowując, szczególnie w pierwszej części pandemii, najbardziej ucierpiały sklepy w dużych miastach. Spadki obrotów były tu najbardziej odczuwalne. Mniejsze ośrodki, z mojej perspektywy, radziły sobie lepiej i charakteryzowały się większą stabilnością.
PARTNER PORTALU
Na jakich warunkach teraz chcecie podpisywać umowy najmu?
Po dwóch latach rollercostera i stresujących sytuacji interesuje nas tylko formuła umów pop-up. Rozwój sprzedaży internetowej zmienił układ sił i zmienił zasady gry. Zakładam, że będziemy w stanie kontynuować podpisywanie umów pop-upowych, a jeżeli galerie handlowe nie zgodzą się na nasze warunki, to też nic się nie stanie jeśli będziemy mieli mniejszą sieć stacjonarną. Nawet w momencie redukcji sieci stacjonarnej, jesteśmy w stanie nadrobić te utracone obroty w internecie.
Wiele sieci handlowych podczas pandemii mogło pochwalić się nagłymi wzrostami obrotów ze sprzedaży internetowej. Pytanie tylko, czy ten trend wzrostowy utrzyma się na dłużej?
Newsletter SCF News
Obserwuj rynek centrów handlowych
Dołącz do ponad 7000 czytelników i otrzymuj codzienny, bezpłatny newsletter
W 2020 roku nasze roczne przyrosty w kanale e-commerce wynosiły 200 a nawet 250 proc. względem punktu bazowego. Oczywiście, wiadomo, że było tak dlatego, że ograniczono handel stacjonarny i zamknięto galerie. Natomiast znaczna grupa klientów, która przed pandemią nie korzystała ze sklepu online, teraz już z nami została. Mamy dość specyficzną grupę docelową, bo są to dojrzałe kobiety i w trakcie pandemii odbieraliśmy od nich mnóstwo telefonów z pytaniami i prośbami o przeprowadzenie ich przez zakupy internetowe. Po prostu nie miały biegłości w tym obszarze. Teraz to się bardzo zmieniło. Zmierzam do tego, że przez dwa lata cały czas ta szala pomiędzy internetem, a sprzedażą stacjonarną przechyla się w naszym przypadku na korzyść internetu. W tej chwili ta sprzedaż internetowa się ustabilizowała, ale ustabilizowała się na dużo wyższym poziomie, niż była przed pandemią. Ponadto na korzyść sklepu online przemawia także fakt, że my przed pandemią w internecie sprzedawaliśmy głównie produkty przecenione i na promocjach. Natomiast w tej chwili sprzedajemy nową kolekcję i nie musimy aż tak mocno sięgać po narzędzia promocji i przeceny. To jest ogromnym plusem.
Jakie plany rozwoju ma Bialcon na najbliższy rok, dwa…?
Nie mamy parcia na otwieranie nowych sklepów za wszelką cenę. Zwłaszcza, że każdy punkt potrzebuje w pewnym sensie się wygrzać – potrzebuje czasu, żeby wejść na docelowy pułap obrotów. A przy takiej zmiennej sytuacji, z dużą liczbą niewiadomych, to jest trudne. Ryzyko inwestowania w lokal, który za chwilę z powodów od nas niezależnych może zostać zamknięty, jest za duże. A niestety dzisiaj nie można go rzetelnie ocenić więc aktualnie mocno inwestujemy w internet i tu lokujemy kapitał. Stopa zwrotu z inwestycji w internecie jest po prostu wyższa i obarczona mniejszym ryzykiem, niż otwieranie kolejnego sklepu w galerii handlowej. Natomiast nie jest tak, że jesteśmy zamknięci na ekspansję sklepów stacjonarnych. Prowadzimy rozmowy i mamy nowe oferty, a w tej chwili jesteśmy w trakcie finalizowania dwóch nowych umów, ale to nie jest już tak duża skala, jak kiedyś. Mamy produkcję u siebie, swoją szwalnię, i to jest dla nas taki punkt bazowy, żeby tę produkcję przede wszystkim sprzedać. Nie są to czasy na to, by jakoś przesadnie inwestować w towar i ryzykować tym, że po prostu gdzieś ten stok się odłoży.
Co jest teraz dla Was największym wyzwaniem?
W tej chwili dużym wyzwaniem jest dalsze utrzymanie dyscypliny kosztowej. Jesteśmy firmą rodzinną, nie mamy szerokiej grupy akcjonariuszy wobec której bylibyśmy zmuszeni by zysk i skalę na siłę zwiększać. W tej chwili nasz poziom rentowności jest zadowalający. Natomiast na pewno dużym wyzwaniem będzie coraz większa konkurencja jeżeli chodzi o rynek internetowy. Pojawia się coraz więcej graczy, a próg wejścia jest dużo mniejszy i dużo łatwiej ten biznes można skalować. Nie ukrywam też, że ważnym zjawiskiem jest dla nas zmiana pokoleniowa. Pracujemy nad tym, by być w stanie na tyle zainteresować naszym produktem, by nadążyć za zastępowalnością klientek.
Rozmawiała: Katarzyna Łabuz