Newsletter SCF News
Dołącz do 7000 odbiorców!

[WYWIAD] Igor Kostenyuk, Flying Tiger Copenhagen: jesteśmy na półmetku rozwoju sieci w Polsce

Nasze portfolio podzielone jest w proporcji 40 proc. lokalizacji streetowych i 60 proc. sklepów działających w centrach i galeriach handlowych. Doświadczenie pokazuje, że te proporcje są dla nas optymalne. Dlatego galerie zawsze będą w kręgu naszych zainteresowań – mówi w rozmowie z redakcją retailnet.pl / SCF News Igor Kostenyuk, Country Manager Flying Tiger Copenhagen

Jaki jest stan sieci Flying Tiger Copenhagen po trzech lockdownach?

Igor Kostenyuk: Aktualnie mamy 45 sklepów w Polsce. Od 2019 roku nie przybyło nam nowych, ale też, co uważam za sukces, nie musieliśmy żadnego zamykać. Ostatnie otwarcia to sklepy w Warszawie w Galerii Młociny oraz w Centrum Janki. 2020 rok, ze względu na pandemię, wstrzymał nasze plany ekspansji. Miejmy nadzieję, że 2021 pozwoli nam na dalszy rozwój sieci. Aktualnie bacznie obserwujemy rynek.

R E K L A M A

Czy pandemia zmienia Państwa strategię w kwestii doboru lokalizacji?

IK: Nasze portfolio podzielone jest w proporcji 40 proc. lokalizacji streetowych i 60 proc. sklepów działających w centrach i galeriach handlowych. Doświadczenie pokazuje, że te proporcje są dla nas optymalne. Dlatego galerie zawsze będą w kręgu naszych zainteresowań. Kierunek zatem zostaje ten sam. Pandemia oczywiście zrewidowała nasze plany, ale potencjał rynku dla takiej sieci jak nasza to 80-100 sklepów. Jesteśmy zatem na półmetku rozwoju sieci stacjonarnej w Polsce.

Które z wyzwań w czasie pandemii okazały się dla Was najtrudniejsze?

IK: Największym problemem widocznym szczególnie w pierwszej fazie pandemii był znaczący spadek odwiedzalności, a tym samym obrotów. Ogromny strach i natychmiastowa zmiana zachowań klientów, którzy bali się wychodzić z domu spowodował, że w marcu obroty spadły o 50 proc., a w kwietniu te spadki sięgały nawet 90 proc. W niektórych sklepach zdarzało się, że na palcach jednej ręki mogliśmy policzyć klientów wchodzących w ciągu dnia. Lokalizacje uliczne, czyli te, które mogły być otwarte podczas lockdownów, wcale tej sytuacji nie ratowały. Ich potencjał znacznie ograniczały obostrzenia dot. limitu osób przebywających w sklepie. Mamy też w portfolio lokalizacje, w których brak turystów to dla nas brak obrotów. Przykładem może być nasz sklep w Krakowie. Mamy świetną miejscówkę, przy Rynku Głównym. To nie pomogło. Sklep notował ogromne spadki.

Kolejnym wyzwaniem były także przepełnione magazyny. Każda wizyta w naszym sklepie ma być odkryciem, dlatego nasza oferta zmieniana jest co 2 tygodnie. Te zmiany są zaplanowane z półrocznym wyprzedzeniem. Z 2,5 tys. produktów tyko 700 to tzw. core asortyment dostępny przez cały rok, a reszta czyli 1,8 tys. produktów, to asortyment in and out, czyli sezonowy – dostosowany do kampanii, pory roku, świąt i innych okazji. Gdy nie mieliśmy możliwości sprzedaży zamówionego już towaru, w magazynach gromadziły się kolejne nadwyżki.

Jak radziliście sobie ze stockami?

IK: Intensywna praca z towarem – między marcem a listopadem prowadziliśmy serię akcji promocyjnych, z dużymi obniżkami cen. Z overstocku mogliśmy też wybrać wiele wartościowych produktów, które przekazaliśmy fundacjom charytatywnym, z którymi współpracujemy – Fundacja Dr Clown i Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Część udało nam się także sprzedać online, korzystając ze znanych platform sprzedażowych. Teraz będziemy kanał sprzedaży online wzmacniać, gdyż w drugim kwartale 2021 planujemy ruszyć z własnym sklepem internetowym w Polsce. Pierwsze sklepy internetowe Flying Tiger Copenhagen wystartowały na rynku skandynawskim, teraz chcemy dać taką możliwość zakupów online także polskim klientom.

Na jakim etapie jest przygotowanie do uruchomienia kanału online?

IK: W 2019 roku stworzyliśmy pilotażowe rozwiązanie e-commerce dla naszego rynku w Danii, które zostało uruchomione w styczniu 2020 roku, a następnie w czerwcu 2020 – w Szwecji. Jest to kanał sprzedaży o ogromnym potencjale i wyczekiwany przez naszych fanów. Zatem w Polsce jesteśmy w trakcie wdrażania operacji w ramach gotowej właściwie platformy. Planujemy oczywiście kampanię otwarciową, głównie w mediach społecznościowych. Dzięki doświadczeniom z ostatnich miesięcy, wiemy jak ważna dla klientów jest możliwość wyboru spośród kilku opcji dostawy – bezpośrednio do klienta, do paczkomatów i z możliwością odbioru w sklepach stacjonarnych. Spodziewamy się dużego zainteresowaniem klientów również tych z mniejszych miejscowości, w których nie ma naszych sklepów stacjonarnych. Marka Flying Tiger Copenhagen jest już na tyle rozpoznawalna i lubiana, że decyzja o uruchomieniu sklepu online była tylko formalnością. Największym wyzwaniem w biznesie internetowym będzie dla nas koszt logistyki, bo koszyk zakupowy jest mały – zwykle są to 3-4 produkty i ich wartość także nie jest wysoka. Średnia cena produktu to 3-4 euro. Liczymy jednak na konkurencyjne oferty od dostawców. Optymistyczne jest to, że z roku na rok wraz ze wzrostem konkurencji te ceny maleją.

Jak wygląda Wasza współpraca z centrami handlowymi w kwestii renegocjacji umów najmu?

IK: Cały czas jesteśmy w trakcie negocjacji warunków najmu. Rynek po pandemii bardzo się zmienił. Nastąpiła bardzo widoczna transformacja relacji między najemcami a wynajmującymi. Oczywiste jest, że galerie chcą zostać jak najdłużej na wczorajszych warunkach, ale my nie mamy takiej możliwości. To musi być współpraca win-win. Jedno jest pewne – nie możemy już zgadzać się na przedłużenie najmu o kolejne pół roku – tak jak to miało miejsce po pierwszym lockdownie, kiedy warunkiem zwolnienia z czynszu było przedłużenie umów.

Jakie rozwiązanie w kwestii umów byłoby według Państwa najrozsądniejsze?

IK: Moim zdaniem potrzebne jest rozwiązanie dające pewne poczucie bezpieczeństwa dla obu stron. Proponuję czynsz elastyczny i złożony. Podstawę stanowiłby ryczałt, czyli podstawowa opłata miesięczna, a druga składowa to procent od obrotu.

Jakie są pierwsze kroki, które poczyniliście po zniesieniu lockdownu?

IK: W maju prowadziliśmy dużą kampanię marketingową pod hasłem „Wspaniale być razem”. Była to akcja o zasięgu międzynarodowym, dla wszystkich rynków, na których działamy. Tym razem nie widzimy konieczności stosowania bardzo agresywnych akcji sprzedażowych. Nie mamy obaw związanych z traffikiem, bo ostatnie poluzowanie lockdownu pokazało już, że do naszych sklepów ustawiają się kolejki. Zmieniły się zwyczaje zakupowe klientów i to jest nasza siła. W tej chwili wzięcie mają dwa segmenty – marki premium i marki z segmentu economy, takie jak my.

Rozmawiała: Katarzyna Łabuz