Na nasze plany jeszcze cały czas rzutuje kwestia niepewności związanej z epidemią. Generalnie jako minimum zakładamy powrót do sprzedaży w restauracjach porównywalnych na poziomie 2019 roku. Dodatkowo chcemy postawić oczywiście na rozwój franczyzy. Myślę, że jesteśmy w stanie zbliżyć się do obrotów z 2019 roku bądź może nawet trochę je przekroczyć – mówi w rozmowie z SCF Magazine Sylwester Cacek, Prezes Zarządu Sfinks Polska
Gastronomia podnosi się powoli po lockdownach. Jak odbudowuje się sprzedaż i odwiedzalność w Grupie Sfinks?
Dopiero w szóstym miesiącu 2021 r. coś zaczęło się ruszać, natomiast to odbicie po odmrożeniu było nieco wyższe niż w zeszłym roku. Możliwość szczepienia i mniejsze obawy wielu gości spowodowały, że ich powrót do lokali był szybszy. Zapewne też tegoroczna jesień będzie troszeczkę lepsza niż poprzednia, bo zakładamy, że kolejnego lockdownu nie będzie. Z opublikowanego w ostatnim czasie raportu Sfinksa za trzeci kwartał wynika, że wzrost sprzedaży w stosunku do zeszłego roku jest o 14% większy, mimo iż mamy o 12% mniej restauracji. Czyli można powiedzieć, że wzrost sprzedaży przypadający na jedną restaurację jest znacznie wyższy niż w zeszłym roku.
Z jakich lokalizacji musieli Państwo zrezygnować?
Przede wszystkim rezygnowaliśmy z tych placówek, w których nie było szans na zbudowanie rentowności. Wynikało to głównie z tego, że w przeszłości mieliśmy złe doświadczenia z wynajmującymi co do różnego rodzaju porozumień czy ugód. W zasadzie tam, gdzie się dogadywaliśmy, tam zostawaliśmy. Tam, gdzie nie było szans na kompromis, wychodziliśmy.
PARTNER PORTALU
Czy teraz już wszystkie umowy „pocovidowe” są po renegocjacji?
Zostały może dwie lokalizacje, gdzie umowy są w trakcie renegocjacji. Z większością udało się dojść do porozumienia.
Jak aktualnie wygląda Państwa współpraca z wynajmującymi Wam powierzchnie handlowe? Jak Pan ocenia tę współpracę w takim trudnym czasie pandemii?
Sporym wyzwaniem był fakt, że wielu centrów handlowych i osób z managementu w Polsce dotyczy decyzyjność za granicą, bo działają jako międzynarodowe korporacje. W niektórych sytuacjach finalne ustalenie, na czym stoimy, trwało zatem dosyć długo. Każdy przypadek był też inny. Z większością wynajmujących, którzy chcieli zrozumieć naszą sytuację, rozmowy zaowocowały przedłużeniem umowy najmu. Jeżeli chodzi o centra handlowe, trwało to długo, bo właśnie w wielu przypadkach okazało się, że droga decyzyjna jest złożona. Natomiast jeżeli chodzi o polskie podmioty czy centra będące własnością polskiego zarządcy lub też lokale, które nie były objęte tym artykułem 15zd, zazwyczaj bez problemu się udawało się znaleźć wspólny grunt.
Newsletter SCF News
Obserwuj rynek centrów handlowych
Dołącz do ponad 7000 czytelników i otrzymuj codzienny, bezpłatny newsletter
Grupa Sfinks operuje w kilku formatach a ostatnio powstał nawet nowy o nazwie “combo”. Który z nich sprawdził się najlepiej w czasie pandemii?
Wersja combo to przede wszystkim lepszy zwrot z inwestycji. Jeśli stworzy się w jednym miejscu dwa czy trzy lokale, to wydatki inwestycyjne przypadające na jeden lokal są niższe. Z drugiej strony łatwiej zarządzać personelem, godzinami otwarcia, czyli kosztami pozostałymi. Do tego dochodzi najważniejsza rzecz, czyli to, że klienci chcą miejsc z różnym menu. Badania pokazują, że nie chodzimy cały czas do tego samego lokalu, nie chcemy jeść cały czas tego samego. Wybieramy za każdym razem inne miejsca, inny rodzaj kuchni. Łączenie kilku formatów po pierwsze umożliwia gościom skorzystanie z większej oferty, a po drugie obniża koszty inwestycji. Ponadto dzięki różnym konceptom, podnosi się sprzedaż z jednego lokalu i zwrot z inwestycji jest na wyższym poziomie.
Czy taki łączony format sprawdzi się w przypadku centrów handlowych?
Niekoniecznie. To raczej lokale większe, nie food courtowe. Dobrym przykładem takich miejsc jest Zgierz czy Krosno. W jednym miejscu oferujemy tam minimum dwa formaty obsługiwane przez jedną kuchnię. Kucharze i obsługa pracują w różnych godzinach i przygotowują bardzo różnorodne dania. W tych dwóch lokalizacjach wiodącym operatorem jest oczywiście Sphinx, bo on ciągnie całą sprzedaż, ale przy Sphinxie działa też pizzeria bądź Piwiarnia Warki lub Wook.
Czy centra handlowe pozostają atrakcyjną lokalizacją dla Grupy Sfinks?
Nie chcę oceniać centrów handlowych ponieważ nie znam wszystkich raportów czy danych rynkowych. Natomiast nie widzę wielkiego wzrostu czy odbicia odwiedzalności w stosunku do 2019, co na przykład przy ulicach jest wyraźnie widoczne. Nie podchodzimy zerojedynkowo, że z centrów wyjdziemy czy zostaniemy. Natomiast na pewno zmienia się nasze podejście co do warunków wynajmu.
Co dla Państwa jest teraz najistotniejsze przy podpisywaniu umów najmu? Na co zwracacie szczególną uwagę?
Na pewno wysokość czynszu. Centra handlowe straciły na odwiedzalności, a czynsze pozostają niezmiennie wysokie. I tutaj trzeba rozmawiać. Kolejny element to zabezpieczenia związane z takimi sytuacjami jak pandemia – siła wyższa. Żeby uniknąć różnych interpretacji tego stwierdzenia staramy się wprowadzać do umowy najmu dosyć twarde zapisy dla sytuacji, gdy będą jakiekolwiek ograniczenia. Oczywiście, w centrach handlowych głównym problemem jest także to, że czynsze są rozliczane w euro. Centra handlowe biorą kredyty w euro, żeby było taniej, a później przerzucają ryzyko na najemców. I to jest kolejny problem. Wszystko to powoduje, że lokalizacje tzw. miejskie, uliczne będą z czasem dominowały, jeżeli centra nie zmienią swojego podejścia do najemcy.
W ostatnim czasie na rynku pojawia się wiele nowej powierzchni handlowej i zazwyczaj są to retail parki i centra convenience czy to atrakcyjne lokalizacje dla Grupy Sfinks?
Myślę, że dla nas nie jest ważne, czy obiekt ma formułę centrum convenience czy pełnej galerii handlowej. Ważna jest przede wszystkim lokalizacja. Na potrzeby doboru najlepszych lokalizacji stworzyliśmy z naszymi franczyzobiorcami specjalne algorytmy, które pomagają rozpoznać dokładnie miejsce i określić, jaki jest jego potencjał sprzedaży. Jeśli jesteśmy w stanie określić potencjał, to umiemy określić też czynsz.
Jakie plany na 2022 rok ma spółka Sfinks?
Na nasze plany jeszcze cały czas rzutuje kwestia niepewności związanej z epidemią. W zależności od tego, jak się będzie rozwijała sytuacja. Generalnie jako minimum zakładamy powrót do sprzedaży w restauracjach porównywalnych na poziomie 2019 roku. I takie są nasze główne założenia. Dodatkowo chcemy postawić oczywiście na rozwój franczyzy. Pracujemy jeszcze cały czas nad planem. Myślę, że jesteśmy w stanie zbliżyć się do obrotów z 2019 roku bądź może nawet trochę je przekroczyć. Na pewno pierwsze miesiące będą ciężkie, bo styczeń-luty daje niepewność w związku z rozwojem pandemii, ale już końcówka marca i kwiecień powinny pozwolić na odbicie. Zakładamy, że podobnie jak w mijającym roku, w 2022 przybędzie nam 10-11 lokali. Ponadto chcemy rozwinąć nasz program lojalnościowy Aperitif. Do końca tego roku zgromadzimy 400 tysięcy uczestników tego programu, a on ułatwia nam bezpośredni kontakt z klientem i zarządzanie ceną. Program daje też możliwość rabatowania dla klientów bardziej wrażliwych cenowo i umożliwia tworzenie różnego rodzaju oferty.
Co będzie Pana zdaniem największym wyzwaniem dla branży gastro w przyszłym roku?
Myślę, że rosnące ceny produktów i koszty pracy wpłyną znacząco na całą branżę. Na pewno wyzwaniem będzie zarządzanie ceną w tej sytuacji i realizowanie założonych planów. Trzeba to zrobić w taki sposób, by zrealizować zakładane marże, a przy tym nie stracić i nie odstraszać klientów.
Rozmawiała: Katarzyna Łabuz