Newsletter SCF News
Dołącz do 7000 odbiorców!

[WYWIAD] Tomasz Jagiełło, Helios: ponosimy więcej strat, gdy jesteśmy otwarci, niż w czasie zamknięcia

Nie wyobrażam sobie usłyszeć, że skoro jesteś albo możesz być otwarty, to płać.  Dlatego w okresie przejściowym, w którym branża będzie się odbudowywać, potrzebujemy nowej formuły współpracy satysfakcjonującej zarówno dla kin, jak i dla wynajmujących – w rozmowie z SCF News/retailnet.pl mówi Tomasz Jagiełło, Prezes Zarządu sieci kin Helios.

Podejmując decyzję o tym, że 12 lutego nie otworzycie swoich  multipleksów, musiał Pan zrobić listę za i przeciw.  Były jakieś argumenty za otwarciem?

Kino to całe moje zawodowe życie, podobnie jak wielu osób, które pracują w Heliosie. Dlatego szansa na powrót do pracy była olbrzymim argumentem emocjonalnym za tym, aby otworzyć obiekty naszej sieci. Rozważaliśmy też jeden argument pragmatyczny po stronie „za”. Walentynki to był najlepszy – przynajmniej dotychczas – dzień dla kin,. I nie chodzi tylko o finanse, ale też zwyczaj, że to właśnie w kinie widzowie mogli się spotkać w tym wyjątkowym dniu. Oglądali filmy, wynajmowali sale, a nawet robili u nas przyjęcia.

R E K L A M A

Krótka ta lista. A przeciw?

Ta lista już jest dużo dłuższa. Przede wszystkim niemożliwym jest zorganizowanie w kilka dni repertuaru dla 280 sal kinowych. Logistyka i skala kosztów uniemożliwiają też otwarcie całej sieci. To wynika nie tylko z problemów repertuarowych, ale także z konieczności zatrudnienia kilkuset do tysiąca osób. Tym bardziej jest to trudne, gdy działamy z założeniem, że otwarcie ma być „warunkowe” – tylko na dwa tygodnie. Do tego dochodzi zwiększenie poboru mocy, którą od trzech miesięcy mamy zredukowaną. Takie działania są niewykonalne w sytuacji, gdy zostaliśmy decyzją rządu zaskoczeni.

Zaskoczeni? Przecież ze strony rządu i samego Premiera słyszeliśmy, że wszystkie decyzje w sprawie odmrażania gospodarki były szeroko konsultowane z odpowiednimi branżami?

Od dawna jestem członkiem zarządu stowarzyszenia kin i mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że stwierdzenie o konsultacjach nie jest prawdziwe. Jako branża nie byliśmy w  żaden sposób pytani o zdanie. Zostaliśmy zaskoczeni zarówno datą otwarcia, jak i tym, że ma być ono wprowadzone próbnie na dwa tygodnie. To był dla nas absolutny szok.

Warto też wspomnieć, że rząd niestety zignorował powtarzane przez nas informacje, że do otwarcia kin musimy się przygotować wcześniej z uwagi na problemy z repertuarem. Prawidłowa promocja tytułu filmowego przed premierą zajmuje od 4 do 6 tygodni. Bez takich działań film nie ma szans utrzymać się na ekranie. Na dwa tygodnie – na próbę można otworzyć budkę z owocami lub kwiatami sezonowymi, ale nie sieć kin.

Tych obiektywnych argumentów „przeciw” jest więc cała masa. I teraz idzie Pan z tym do właścicieli galerii handlowych, mówi im Pan, że kin nie otworzy i w odpowiedzi co Pan słyszy?

Intensywnie przygotowujemy się do takich spotkań. Wydaje mi się, że obecnie – w odróżnieniu od okresu po pierwszym lockdownie – jest wśród właścicieli centrów handlowych większa świadomość tego, że branża kinowa została dotknięta skutkami pandemii w niespotykanie większym stopniu niż handel czy nawet gastronomia. Nikt już nie myśli, jak było to wiosną ubiegłego roku, że jak tylko się otworzymy, to ludzie od razu wrócą do kin. Doświadczenia z ubiegłego roku pokazały, że nie jest wcale to takie proste i natychmiastowe. Dzisiaj, cały czas w obliczu pandemii, podmioty z branży rozrywkowej ponoszą więcej strat gdy są otwarte niż w czasie zamknięcia. I jest tak niezależnie od porozumień z właścicielami galerii, upustów czynszowych czy jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa.

Jakie są więc Pana oczekiwania wobec wynajmujących?

Liczę na zrozumienie, że odbudowa kondycji kin i szerzej konceptów rozrywkowych będzie długa. Nie wyobrażam sobie usłyszeć, że skoro jesteś albo możesz być otwarty, to płać.  Dlatego w okresie przejściowym, w którym branża będzie się odbudowywać, potrzebujemy nowej formuły współpracy satysfakcjonującej zarówno dla kin, jak i dla wynajmujących. Rozwiązania, które będzie dopasowane do kondycji kin i pozwoli obu stronom przejść przez ten trudny czas powrotu do formy.

Zapewne wielu deweloperów będzie musiało razem z nami zrobić swoisty rachunek sumienia i odpowiedzieć na trudne pytania – czym kino ma być w centrum handlowym, czy ono na pewno jest potrzebne w tej konkretnej galerii.

To są pytania, w których pobrzmiewają  wątpliwości, co do przyszłości całej branży.

Kiedy rozmawialiśmy jesienią 2020 r., to nikomu nie przychodziło do głowy, że ponad pół roku później – w lutym 2021 r. kina będą zamknięte. Pamiętam, jak cieszyliśmy się że nowa odsłona przygód Jamesa Bonda i kolejne „Listy do M,” będą miały premiery w październiku i listopadzie.

Wierzę w naszą branżę, ale jest obecnie bardzo wiele znaków zapytania dotyczących jej przyszłości. Dotyczą one zwłaszcza tego, w jaki sposób odbudować branżę, w jakim czasie i w jakiej skali ma się to dokonać.

Mówiąc o skali, mówi Pan – de facto –  o zamykaniu kin. Czy dobrze Pana rozumiem?

To pytanie, które sam sobie zadaje i szukam na nie odpowiedzi. Nie wiemy dzisiaj, jakiego konsumenta spotkamy po pandemii. Nie wiemy, jak często będzie chciał chodzić do kina i czy w ogóle będzie chciał tak często jak wcześniej wychodzić z domu.

Badacze społeczni różne mają zdanie na temat tego jak ten konsument się zmieni ale w jednym są zgodni, że na pewno się zmieni.

I to jest pierwszy znak zapytania. Kolejne dotyczą oferty – nie wiemy, ile będzie filmów dostępnych do wprowadzenia na wielkie ekrany, ani w jakim tempie zostaną odbudowane produkcja i dystrybucja.

Do tego zmieniło się otoczenie biznesowe – i to na niekorzyść. Mamy nową opłatę „cukrową”, projektowaną opłatę reklamową, opłatę mocową, podwyższoną płacę minimalną i wreszcie niekorzystne dla nas zmiany kursu euro.

Reasumując: nie wiemy nic o kliencie, nie wiemy nic o produkcie i do tego odczuwamy pogorszenie warunków w otoczeniu biznesowym.

Jeśli spojrzymy na kina przed pandemią, to wyraźnie widać, że miały one być – wraz z innymi konceptami rozrywkowymi i gastronomią – motorem napędowym galerii,  tworzyć nową erę centrów handlowych. Powiększano więc powierzchnie dla gastronomii, a kina pojawiały się w prawie każdej inwestycji. Dzisiaj mamy sytuację, w której oba te sektory są zdewastowane przez pandemię – ich kondycja jest słaba, a termin powrotu do normalnej działalności niepewny. Może w związku z tymi zmianami w przyszłości nie wszędzie będzie mogło działać kino? Razem z deweloperami musimy być gotowi zadać sobie to pytanie.

Niektórzy już antycypują nadciągającą zmianę. Wielcy giganci czyli Warner Bros i Disney tworzą własne platformy na których będą dystrybuować swoje produkcje. W Polsce potencjalnie wielki hit czyli „Listy do M 4” pojawił się na platformie TVN, czyli na Player.pl. Zdaje się, że jesteśmy świadkami rewolucji w korzystaniu z produktu pod tytułem film.

Może tak, a może nie. Dzisiaj, gdy kina są zamknięte, wyciąganie wniosków na temat ich popularności jest przedwczesne. Przed nami są dwie równie prawdopodobne ścieżki. Pierwsza prowadzi nas przez szczepienia, po których nastąpi eksplozja radości.

Jak w latach dwudziestych, po I Wojnie Światowej.

Dokładnie tak. I wtedy będziemy mieli jeszcze więcej chętnych do wyjścia z domów, a my w kinach jeszcze więcej widzów, którzy nie pomyślą nawet o tym, by cokolwiek oglądać w telewizji czy na urządzeniach mobilnych.

I wówczas po raz drugi będziemy mieli szalone lata dwudzieste….

Tak, ale możemy równie dobrze pójść drugą ścieżką. Może się okazać, że zasiedzieliśmy się i zostaniemy na tej kanapie, wybierając pomiędzy sześcioma platformami. Że zapomnimy o kinie, restauracji, hotelu, kręglach….

Osobiście należę do tych, którzy wierzą, że branże rozrywkowe odzyskają swoją moc. W tym oczywiście kina, chociaż nie wszystkie firmy kinowe przetrwają – mówię tutaj o globalnej perspektywie. O tym, kto pokona obecny kryzys, decydować będzie skala działania, dostęp do funduszy, poziom zadłużenia w momencie wybuchu pandemii oraz sposób funkcjonowania na rynku.

To jak po pandemii będzie wyglądał rynek kinowy w Polsce zależy w dużej mierze od Heliosa, który jest w tej chwili graczem numer 1. Dzisiaj macie 50 lokalizacji. Co musiałoby się stać, by powiedział Pan, że to już nie jest 50, ale 49, 48, 47, 46….

Mogłoby to nastąpić w sytuacji, w której doszlibyśmy do wniosku, że kino w takiej strukturze finansowania i kosztów jest zagrożone trwałym brakiem dochodowości. Takie funkcjonowanie nie miałoby sensu, bo byłoby sprzeczne z logiką biznesową.

Jak długo kino miałoby być niedochodowe, by stwierdził Pan, że ten stan jest trwały?

Dwa, trzy lata.

Czyli idąc na rozmowy z wynajmującymi będzie Pan oczekiwał, że w tych lokalizacjach, gdzie sytuacja jest trudna, przez dwa trzy lata dostaniecie preferencyjne warunki?

Wszystko zależy od lokalizacji. Są miejsca, gdzie powinniśmy dość szybko odzyskać pozycję, ale są i takie, w których sytuacja naszych kin jest bardzo trudna.

Wróćmy do trochę mniej odległej przyszłości. 12 lutego Helios nie otworzy swoich multipleksów. I co dalej?

Decyzja o warunkowym otwarciu obiektów kultury na dwa tygodnie oznacza, że w połowie tego okresu rządzący będą musieli ogłosić, czy stan ten zostanie przedłużony. W związku z tym nie będzie szans, by analizować skutki warunkowego otwarcia. Od początku było wiadomo, że nie będziemy mogli ocenić, czy ewentualne otwarcie kin miało wpływ na rozwój pandemii. Tym bardziej, że – jak już wiemy – największe sieci kinowe będą zamknięte. Ten test jest więc właściwie bezcelowy.

Najgorsza byłaby więc sytuacja w której w przyszłym tygodniu usłyszelibyśmy, że kina będą otwarte na następny dwutygodniowy okres próbny. Oznaczałoby to kroczący, nieustanny stan zawieszenia.

I to prowadziłoby do eskalacji napięć w relacjach między kinami i centrami handlowymi. Formalnie mamy możliwość działania, ale faktycznie nie możemy uruchomić naszych obiektów na dwa tygodnie.

Apel do decydentów brzmi więc: albo otwarcie na trwałe albo niech dalej rynek kin będzie zamknięty. Dobrze to rozumiem?

Dokładnie tak. Decyzja o otwarciu kin musi zapaść wówczas, gdy będziemy mieli pewność, że nie grozi nam kolejne zawieszenie działalności. Drugi warunek to określenie warunków, na jakich możemy prowadzić sprzedaż barową. A trzeci to decyzja o otwarciu podana z 4-6 tygodniowym wyprzedzeniem, z uwagi na repertuar i promocję premier. To nie jest nic nowego- powtarzamy te opinie w kolejnych stanowiskach naszej branży, które jednak trafiają w próżnię.

Jeżeli nie będzie decyzji zgodnie z tymi oczekiwaniami, to będzie to miało przełożenie na Wasze relacje z wynajmującymi, które będą w stanie niepotrzebnego napięcia.

To mnie martwi, bo potrzebujemy zrozumienia ze strony właścicieli centrów handlowych. Przy pierwszym lockdownie ścieżki komunikacyjne nie były jeszcze tak przetarte, a jednak udało nam się porozumieć. Dlatego nie chciałbym, aby decyzje rządowe doprowadziły do napięć w relacjach, które w ostatnim czasie zacieśniły się i były coraz bardziej partnerskie.

Rozmawiał: Radosław Rybiński