Newsletter SCF News
Dołącz do 7000 odbiorców!

[WYWIAD] Łukasz Gądek, CityFit: renegocjujemy umowy i omawiamy warunki na okres po otwarciu

Trudno przewidzieć, kiedy będzie można nadrobić starty spowodowane lockdownami. Nie wiemy, kiedy nastąpi otwarcie klubów i jaka będzie reakcja klientów. Niewiadomą jest, jak szybko będą chcieli do nas wrócić. Przypuszczam, że dojście do odwiedzalności na poziomie 70-80 proc. stanu sprzed pandemii może zająć nawet kilkanaście tygodni, być może nawet miesiące po otwarciu – i to przy założeniu dynamiki z pierwszego lockdownu -mówi w rozmowie z redakcją retailnet.pl / SCF News Łukasz Gądek, członek zarządu sieci CityFit

2020 był trudnym rokiem dla branży fitness. Seria otwarć i zamknięć na zmianę wymusiła na Was pewną elastyczność w działaniach. Jaką strategię udało się wypracować na ten czas?

Łukasz Gądek: Po bardzo dobrym początku roku, kiedy wyniki były lepsze nawet niż w poprzednich latach, nastąpiła gwałtowna zmiana. Sytuacja pandemiczna w marcu zmieniła całkiem funkcjonowanie naszego biznesu, a cały 2020 rok stał pod znakiem następujących na zmianę otwarć i zamknięć naszych klubów. W czerwcu, gdy nastąpiło czasowe odblokowanie branży, klienci bardzo szybko do nas wracali. Płynnie dostosowaliśmy się do nowych zasad i obowiązującego reżimu sanitarnego, bo za punkt honoru postawiliśmy sobie zapewnienie naszym klubowiczom maksymalnego bezpieczeństwa.

R E K L A M A

Klubowicze bali się do Was przychodzić? Odnotowywaliście duże spadki odwiedzalności w momencie, gdy luzowano lockdown?

ŁG: Po otwarciu robiliśmy analizy i zbieraliśmy opinie klientów na temat poczucia bezpieczeństwa w naszych klubach. I z tych danych jasno wynikało, że ze strony klientów nie ma żadnych obaw związanych z korzystaniem z naszych usług. Wszystkie badania pokazują, że ryzyko zakażenia w klubie fitness jest ekstremalnie niskie. Stąd tym bardziej jesteśmy rozgoryczeni decyzją rządu o zamknięciu naszej branży na tak długi okres. Nie zgadzamy się z nią tym bardziej, że nigdzie nie zostało wykazane, że klub fitness jest w grupie miejsc o podwyższonym ryzyku transmisji i zarażenia koronawirusem. Co więcej, lekarze zgodnie twierdzą, że to właśnie aktywność fizyczna jest jednym z najskuteczniejszych sposobów na wzmacnianie odporności organizmu, a także na przeciwdziałanie spadkom nastrojów czy depresjom. Czyli treningu nasze społeczeństwo potrzebuje teraz bardziej niż kiedykolwiek.

Ile klubów działa obecnie i czy korzystacie z możliwości otwarć pod pretekstem prowadzenia zajęć np. przygotowujących do zawodów?

ŁG: Prowadzimy sieć 22 klubów i żaden z nich aktualnie nie jest otwarty. Biorąc pod uwagę pierwszy i drugi lockdown, właśnie mija 7 miesięcy, czyli ponad 200 dni, kiedy nie możemy prowadzić normalnej działalności. Próby otwierania mimo zakazu, podejmowane przez inne kluby są efektem desperackiego szukania wyjścia z tej trudnej sytuacji. Dla wielu nie jest już to tylko kwestia minimalizowania strat, tylko walka o przetrwanie. Nie wchodząc w dyskusję o kwestiach polityczno-prawnych, z naszej perspektywy mogę powiedzieć, że zawodowi sportowcy to zaledwie promil naszych klientów. Co więcej, zamknięcie klubów fitness podtrzymywane na kolejnych konferencjach rządu, to mocny komunikat do społeczeństwa, że nasza branża nie może działać. Rozporządzenia jasno nam tego zabraniają. Ilu z naszych klientów zdecydowałoby się na powrót w takich warunkach? Pamiętajmy, że nasze kluby należą do największych w Polsce, dlatego nasz model biznesowy wymaga odpowiedniej skali. W momencie, kiedy będziemy mogli otworzyć kluby, zrobimy to niezwłocznie – w zgodzie z rekomendowanym reżimem sanitarnym.

Jak duże straty odnotowujecie? Czy to jest do nadrobienia?

ŁG: Straty to bieżące wydatki i koszty, które ponosimy w związku z utrzymywaniem sieci, a także utracone zyski. Nie trzeba tłumaczyć, że to wielomilionowe kwoty. Trudno przewidzieć, kiedy będzie można je nadrobić. Nie wiemy, kiedy nastąpi otwarcie klubów i jaka będzie reakcja klientów. Niewiadomą jest, jak szybko będą chcieli do nas wrócić. Przypuszczam, że dojście do odwiedzalności na poziomie 70-80 proc. stanu sprzed pandemii może zająć nawet kilkanaście tygodni, być może nawet miesiące po otwarciu – i to przy założeniu dynamiki z pierwszego lockdownu. Pojawia się także pytanie jakie będą restrykcje i jaki reżim sanitarny trzeba będzie wprowadzić. Bez wątpienia odrobienie wielomiesięcznych start finansowych to będzie długi proces.

Jak wygląda Państwa współpraca z centrami handlowymi? Czy zarządcy rozumieją Waszą trudną sytuację i są gotowi na ustępstwa w kwestii np. wysokości czynszów?

ŁG: W wielu przypadkach udało nam się dojść do porozumienia z wynajmującymi. Patrzymy na te współprace długofalowo, dlatego renegocjujemy umowy i już teraz podejmujemy temat warunków na okres tzw. pootwarciowy. Będziemy zapewne potrzebować kilkunastu tygodni na powrót do formy. Słyszy się, że wiele osób spisuje galerie na straty, ale ja uważam, że za wcześnie na takie tezy. Pod kątem dalszego rozwoju galerie niezmiennie pozostają dla nas w kręgu zainteresowań – ze względu m.in. na odwiedzalność, dostęp do miejsc parkingowych, łatwy dojazd, mix najemców i wiele innych czynników. Nie dyskryminujemy więc żadnej z takich lokalizacji. Z drugiej strony, wynajmujący także wiedzą, że kluby fitness generują w centrach handlowych i retail parkach duży i, co ważne, regularny ruch, a tym samym przyciągają kolejnych najemców.

Jakie będą Państwa pierwsze działania po otwarciu?

ŁG: Pomimo zamkniętych klubów nasz zespół działa i rozwija nasz biznes. Dlatego jesteśmy gotowi do otwarcia nawet z dnia na dzień. Pandemia bardzo zwiększyła świadomość Polaków dotyczącą zdrowego stylu życia, dlatego skupimy się w pierwszej kolejności na promowaniu aktywności fizycznej i informowaniu klientów o bezpieczeństwie w naszych klubach. Chcemy jak najszybciej wrócić do stanu wyjściowego. Sytuacja jest dynamiczna, dlatego mamy przygotowanych kilka scenariuszy otwarcia.

Jakie plany na 2021 ma CityFit?

ŁG: Planujemy intensywnie pracować nad zwiększeniem penetracji rynku w grupie docelowej dzięki naszym usługom, a także zwiększać udziały rynkowe poprzez dalszą ekspansję. Nowością jest system franczyzowy, z którym chcemy wystartować jak to tylko będzie możliwe. Potencjał rynku jest ogromny. Nasza nowa koncepcja jest zoptymalizowana kosztowo i jest w stanie wygenerować solidną stopę zwrotu. Widzimy jak wiele osób zaczęło trenować w domu, chciałoby zadbać o swoją odporność, zdrowie i formę. Przewidujemy ogromny boom w branży.

Odpowiedzią na ten boom w branży może być franczyza CityFit. Jakich lokalizacji i partnerów biznesowych poszukujecie? 

ŁB: Planujemy rozwijać format franczyzowy w miastach liczących poniżej 150 tys. mieszkańców. Potencjalny franczyzobiorca powinien dysponować lokalem o powierzchni 800-1000 metrów kwadratowych. Wartość inwestycji to ok. 500 tysięcy złotych plus koszty leasingu sprzętu. Oczywiście gwarantujemy naszym franczyzobiorcom pełne wsparcie – od badania potencjału lokalizacji, przez project management, wsparcie pootwarciowe, dostarczenie autorskiego systemu dostępu i CRM po strategię sprzedaży oraz lojalizacji klientów. Potencjał rynku szacujemy na co najmniej 50-60 takich lokalizacji. Rachunek wyników wygląda naprawdę obiecująco, a wielu naszych partnerów biznesowych już w przeszłości pytało o taką możliwość.

Rozmawiała: Katarzyna Łabuz