Newsletter SCF News
Dołącz do 7000 odbiorców!

[WYWIAD] Tomasz Rurarz, North Fish: nie jesteśmy pizzerią. Opcja delivery, w naszym przypadku, nie spina się ekonomicznie

Sieć North Fish nie oferuje usług delivery i nie sprzedaje na wynos. Dlaczego? – Ze względów ekonomicznych. Szybko przeliczyliśmy, że opcja delivery i działania na wynos oznacza dla nas, że żeby zarobić złotówkę musielibyśmy wydać trzy. To działanie byłoby kompletnie nieekonomiczne i pozbawione perspektyw – mówi w rozmowie z Retailnet Tomasz Rurarz, Marketing&Business Development Officer, Board Member North Fish.

Jak funkcjonuje sieć North Fish w czasie pandemii?

Tomasz Rurarz: Nie funkcjonuje. Od 24 października ubiegłego roku wszystkie nasze restauracje są zamknięte. Nie prowadzimy delivery, nie sprzedajemy na wynos i nie przyjmujemy gości. Jeden z 46 naszych lokali działa w formule dark kitchen, ale poza tym praktycznie zamroziliśmy działalność.

R E K L A M A

Większość sieci gastronomicznych podjęła jednak wyzwanie i postanowiła przynajmniej spróbować działalności na nowych warunkach. Dlaczego tak duża i rozpoznawalna sieć jak North Fish nie zdecydowała się na działanie w formule delivery?

TR: Odpowiedź jest prosta – ze względów ekonomicznych. Szybko przeliczyliśmy, że opcja delivery i działania na wynos oznacza dla nas, że żeby zarobić złotówkę musielibyśmy wydać 3 zł. To działanie byłoby kompletnie nieekonomiczne i pozbawione perspektyw, bo oznaczałoby, że trzeba wydać ogromne pieniądze tylko po to żeby utrzymać sprzedaż. W sytuacji, gdy płacimy horrendalny czynsz za 1 mkw. w topowej galerii handlowej dołożenie jeszcze 30-40 proc. do kosztów dostawy produktu do klienta mija się z celem.

Sam produkt nie miał tu większego znaczenia?

TR: Produkt także miał znaczenie. Nie jesteśmy siecią pizzerii, które zawsze operowały z dostawą i w ich przypadku lockdowny niewiele zmieniły.

Ale North Fish przecież miał opcję delivery jeszcze przed pandemią. Nie opłacało się rozwinąć tej formy dostawy?

TR: Opcję delivery mamy od kilku lat, ale nigdy udział naszej sprzedaży na wynos nie stanowił więcej, niż zaledwie 10 proc. przychodów. Rozwijamy ten kanał, ale trzeba pamiętać, że jego rentowność jest dwukrotnie niższa niż ze sprzedaży stacjonarnej.

Większość lokali North Fish funkcjonowało w galeriach handlowych. Jak wynajmujący zareagowali na Waszą decyzję o niewznowieniu działalności?

TR: Wszystkie nasze lokale z małym wyjątkiem restauracji dark kitchen w Warszawie, działa w centrach handlowych i te negocjacje z wynajmującymi tak naprawdę wciąż trwają. Rozmowy dotyczą kilku obszarów i są bardzo trudne. Z pomocą wyszedł rząd wprowadzając opcję zniesienia czynszu na okres lockodwnu i przedłużeniem umowy najmu o pół roku plus czas lockodwnu. Skorzystaliśmy z tej opcji i w okresie od połowy marca do połowy maja zwolniono nas z czynszów i opłat eksploatacyjnych w galeriach handlowych. Zapis obowiązywał i sytuacja była w miarę uregulowana do maja. Następnie po zniesieniu lockdownu rozpoczęły się renegocjacje umów. Do dziś w wielu przypadkach nie doszliśmy do porozumienia, ale trzymamy się opcji, że art. 15ze nas nadal obowiązuje i nie wznawiamy działalności. Czekamy na dalszy rozwój sytuacji.

Wynajmujący nie wymuszają na Was otwierania lokali?

TR: Wymuszają, ale mamy wiele opinii prawnych, które potwierdzają, że mamy słuszność. Proszę pamiętać – to jest gra między najemcami a wynajmującymi. I wynajmującym bardzo zależy na tym, by najemca otworzył lokal bez względu na to czy jest to dla niego opłacalne czy nie. Ponadto w chwili, gdy podejmujemy decyzje o otwarciu, casus 15ze przestaje istnieć i wtedy najemca jest zmuszony do ponownych negocjacji.

To znaczy, że w Waszym interesie jest, by art. 15ze nie był kwestionowany?

TR: Cena jest wysoka, ale tak naprawdę nie mamy wyboru. To tak samo złe rozwiązanie dla wynajmujących jak i najemców, ale jednak reguluje tę sytuację.

Komu zatem najbardziej opłaca się zapis 15ze?

TR: Jeśli chodzi o najemców, to opinie są różne. Jednym zależy na utrzymaniu tego zapisu, innym nie. Branża fashion uznaje go za niesprawiedliwy, bo każde kolejne zamknięcie sklepów wymusza przedłużenie umowy najmu. Jedno jest wspólne – w znakomitej większości przypadków decyzje o uruchomieniu lokalu nie są deklarowane pisemnie. Wszystko odbywa się na zasadzie słownej umowy. Paradoksalnie art. 15ze spełnia oczekiwania niektórych wynajmujących ponieważ, mimo że nie mają wpływów bieżących, ale jednak umowy są przedłużane, czyli wartość projektu rośnie w czasie.

Ale nie wszystkim galeriom jest to na rękę

TR: Są wyjątki. Na tej liście są np. obiekty, które są nastawione na działalność tu i teraz, albo takie w których w ostatnim czasie, np. tuż przed pandemią zrobiono wiele inwestycji. W tych przypadkach właściciele liczyli, że włożone w galerię środki szybko się zwrócą. Tymczasem covid pokrzyżował ich plany.

Czy w Pana opinii pandemia jest w stanie trwale zmienić zapisy w umowach najmu? Czy może już te umowy inaczej wyglądają?

TR: Przed nami ogromna rewolucjach w umowach najmu. Umowy do tej pory były asymetryczne. Wynajmujący mieli dużą przewagę i możliwość dokonywania zmian w trakcie obowiązywania umowy. Najemcy mieli zdecydowanie gorszą pozycję. Teraz sytuacja się odwróciła. W kolejce do centrum handlowego nie stoi już kolejka chętnych najemców spośród których galerie swobodnie sobie wybierały partnerów i często decydowały tu układy towarzyskie. Dziś okazało się, że właśnie te najlepsze i najdroższe centra handlowe nie dostarczają nam tego, na co się umówiliśmy. Układ sił diametralnie się więc zmieni.

Co może realnie wpłynąć na te zmiany? Pustostany się pojawiają, ale nie jest to chyba widmo grożące galeriom na tyle, by drastycznie zmieniać zapisy

TR: Wiele zmienią postępowania toczące się przed sądem. Do tej pory konflikty między najemcą a wynajmującym bardzo rzadko kończyły się w sadach. Teraz jest to zjawisko częste. Myślę, że decyzje sądów będą miały decydujący wpływ na kształty umów w niedalekiej przyszłości.

A na jakich warunkach umowy będzie podpisywał North Fish po wznowieniu działalności?

TR: Przede wszystkim nie będzie już presji żeby tylko doprowadzić do podpisania umowy. Będziemy ostrożniejsi, będziemy dążyć do tego żeby stawki czynszu były tylko od obrotu i żeby można było taką umowę skrócić. Podsumowując, chcemy jak najbardziej zmniejszyć ryzyko finansowe i realnie zwiększyć odpowiedzialność i udział centrum handlowego w realizacji projektu. Krótsze umowy i elastyczny czynsz będzie wkrótce normą do której galerie będą musiały się dostosować.

Wynajmujący i zarządzający centrami handlowymi zgodnie twierdzą, że roszczeniowe podejście najemców może doprowadzić do kryzysu, na którym ucierpią obie strony i cały sektor retail, bo nie będzie chętnych do inwestowania

TR: Niewątpliwie ucierpi na tym jakość centrów handlowych ponieważ niższe przychody z tytułu najmu, to niższe budżety na utrzymanie obiektu, marketing i wiele innych aspektów. Ponadto pojawia się pytanie, czy nie nastąpi odwrót w kierunku ulic handlowych lub obiektów typu convenience. W mojej opinii tak już się dzieje.

Jaki pomysł na czas po pandemii ma North Fish?

TR: Będziemy optymalizować sieć. Jesteśmy w trakcie restrukturyzacji spółki i musimy spojrzeć na nasz biznes na nowo. Mamy też mniejszy zespół. Jedno jest pewne chcemy się otworzyć i rozwijać firmę. Niebawem chcemy wejść na rynek z nowym produktem pod nazwą North Fish Specials. Będą to produkty rybne, ale również vege dostępne w sprzedaży kanałami sieci detalicznej, hurtowej i poprzez własną sieć. Krótko mówiąc chcemy oferować dobry produkt pod znaną marką. Jesteśmy na etapie zaawansowanych rozmów z sieciami handlowymi. Pierwsza dostawa naszych produktów powinna się pojawić w ciągu kilku miesięcy. Będziemy bazować na tym, że marka North Fish jest znana i lubiana.

To znaczy, że North Fish chce kompletnie przemodelować biznes i zrezygnować z lokali?

TR: Chcemy postawić nasz biznes na dwóch nogach – jedną będzie, tak jak dotychczas, sieć restauracji, a drugą produkcja i dystrybucja nowej marki produktów na rynku. W perspektywie roku chcemy, aby produkcja stanowiła 30-40 proc. naszych obrotów. Nie wstrzymujemy też ekspansji. Planujemy wejście na kolejne zagraniczne rynki. Niebawem otworzymy nowy piękny lokal w Londynie w topowym centrum handlowym Westfield Stratford, kolejny w Birmingham. Plan zakłada także wejście już wkrótce na rynek czeski.

A kiedy, w Pana opinii, branża gastro będzie w stanie nadrobić straty spowodowane pandemią?

TR: 2021 rok jest niestety stracony. Branża będzie gonić wyniki z 2019, ale w większości przypadków tych strat nie uda się nadrobić. Przed nami długa perspektywa do powrotu do obrotów z 2019 r. Myślę, że druga połowa 2022 roku pokaże pierwsze efekty nadrabiania strat.

Rozmawiała: Katarzyna Łabuz