Sytuacja całego rynku jest trudna, a tych, którym się poszczęściło niewielu. Przetrwają tylko najsilniejsi. Kryzys zawsze rodzi szanse na nowe projekty i z kryzysu wywodzi się wiele biznesów. Na pewno nie wolno się poddawać. Trzeba szukać nowych rozwiązań. My czas pandemii wykorzystaliśmy na przygotowanie dwóch całkiem nowych projektów. Jeden z nich ruszy jeszcze w tym roku – mówi w rozmowie z redakcją retailnet.pl / SCF News Przemysław Tymczyszyn, współwłaściciel sieci Makarun
Jak działa sieć Makarun w czasie lockdownu?
Przemysław Tymczyszyn: Prowadzimy sieć 26 lokali działających w różnych formatach handlowych. Większość z nich to placówki franczyzowe. Część lokali działa w centrach handlowych, część w biurowcach, kilka przy ulicach i w formie food trucka. Zatem charakteryzuje nas duża dywersyfikacja, jeśli chodzi o formaty i w związku z tym skala pandemii każdego z franczyzobiorców dotyka w różnym stopniu. Każdy przypadek jest inny. Lokal w Krakowie działający przy uczelni musieliśmy zamknąć, ponieważ od marca – od ogłoszenia lockodwnu akademiki są puste podobnie jest z lokalami w biurowcach. Najlepiej w tej sytuacji radzą sobie food trucki bo ich działalność jest najbardziej elastyczna. Holistycznie rzecz ujmując sytuacji branży gastronomicznej jest bardzo trudna.
Jak wygląda Państwa współpraca z wynajmującymi Wam powierzchnie? W jakim stopniu udało się renegocjować umowy najmu?
PT: Najtrudniej jest z obiektami, których zarząd stacjonuje za granicą. W tych przypadkach poziom zrozumienia naszej sytuacji jest najmniejszy. Natomiast w każdym przypadku ustalenie nowych warunków i zasad współpracy wymaga długotrwałego procesu negocjacyjnego. Obecnie ok. 10 proc. umów mamy niesfinalizowanych. Pozostałe w mniejszym bądź większym stopniu udało się renegocjować. Nie zawsze jednak na satysfakcjonujących warunkach. W kilku przypadkach nie udało się osiągnąć konsensusu. Mówiąc wprost galerie handlowe są w tej sytuacji stroną silniejszą.
PARTNER PORTALU
Które z punktów w umowach są najtrudniej negocjowalne?
PT: Standardem było przedłużenie umów w zamian za częściowe zniesienie opłat czynszowych. Ale największym problemem jest obecnie wysokość czynszów. Kilka lokali działa w niewielkich obiektach handlowych i są zarządzane przez jednoosobowe firmy, dla których w tej sytuacji, gdy lokal nie działa na pełnych obrotach, każdy czynsz jest bardzo dużym kosztem. Do tego dochodzą także zobowiązania obligujące nas do otwarcia pomimo trudnych warunków na rynku np. w sytuacji umów najmu podpisanych przed pandemią.
Co robicie w takiej sytuacji?
PT: Przesuwamy otwarcia w czasie i czekamy na lepsze warunki. W przypadku lokalu w Gdyni otwarcie opóźnia się już o 7 miesięcy.
Newsletter SCF News
Obserwuj rynek centrów handlowych
Dołącz do ponad 7000 czytelników i otrzymuj codzienny, bezpłatny newsletter
Czy pandemia spowoduje całkowitą zmianę strategii w kwestii doboru lokalizacji? Zamierzacie działać tylko w formacie food truck?
PT: Nie można powiedzieć, że zmieniamy strategię, bo 9 lat temu zaczynaliśmy właśnie od przyczepy gastronomicznej więc ten format jest nam doskonale znany. Chcemy go wzmacniać i rozwijać. Aktualnie mamy już trzech operatorów food trucków, a trzy kolejne wyprodukowane i w trakcie negocjacji 5 następnych. Ten format dobrze się sprawdza. Jest elastyczny i mniej ryzykowny bo potrzebuje niewielkiego kapitału już od ok. 30 tys. zł netto. Ponadto food trucka można leasingować i łatwiej nim zarządzać np. zmieniając lokalizację w zależności od warunków. Przykładem może być nasz franczyzobiorca z Wrocławia, który dwa dni przed pierwszym lockdownem otworzył się pod Politechniką Wrocławską i gdyby to była inwestycja w lokal to miejscówka byłaby nie do uratowania, natomiast on w reakcji na obostrzenia przejechał na osiedle mieszkaniowe i zaczął robić świetne wyniki, następnie w okresie wakacyjnym przeniósł się nad jezioro, a od jesieni stoi pod Pasażem Grunwaldzkim. To pokazuje potencjał biznesu na kółkach. Jednocześnie nadal rozwijamy sieć naszych lokali własnych w Krakowie jak i franczyzowych, jednak dynamika rozwoju tego formatu bardzo spowolniła ze względu na pandemię.
Jaka jest kondycja branży gastro. Czy w Pana opinii ten segment handlu wróci na właściwe tory?
PT: Przede wszystkim nie wolno wszystkich firm gastronomicznych wkładać do jednego worka. Inaczej wygląda biznes sieci, która od zawsze specjalizowała się w dowozie np. pizzy, a inaczej lokalu typu fine dining. Pizzerie z dowozem teraz mają eldorado i mocno się rozwijają, a lokale o innym charakterze upadają. Co ma zrobić restaurator w Krakowie z podpisanym na kilka lat czynszem o wysokości blisko 100 tys. zł czy my, którzy mamy lokale w biurowcach? Kilka lat temu podpisaliśmy umowy najmu na określony czas biorąc pod uwagę pewne dane dotyczące określonej liczby klientów. Aktualnie w tych biurowcach nie ma nikogo.
Ilu upadków można się spodziewać?
PT: Sytuacja całego rynku jest trudna, a tych, którym się poszczęściło niewielu. Przetrwają tylko najsilniejsi. Kryzys zawsze rodzi szanse na nowe projekty i z kryzysu wywodzi się wiele biznesów. Na pewno nie wolno się poddawać. Trzeba szukać nowych rozwiązań. My czas pandemii wykorzystaliśmy na przygotowanie dwóch całkiem nowych projektów. Jeden z nich ruszy jeszcze w tym roku. Będzie to nowy format kuchni hinduskiej także rozwijany w oparciu o system franczyzowy. Wychodzimy też na nowe rynki zagraniczne. W planach mamy szerszy rozwój na rynku algierskim. Finalne lokalizacje, ma być ich minimum 11 są właśnie dopinane, jedna jest już na ukończeniu inwestycji. Czekamy tylko na pełne otwarcie gastronomii by móc normalnie sprzedawać. Każdy dzień tej zwłoki ma znaczenie dla nas, naszych franczyzobiorców i całej branży gastronomicznej.
Rozmawiała: Katarzyna Łabuz